niedziela, 16 sierpnia 2020

Dzień 16 - niedziela, 16.08.2020, Kuressaare, Saaremaa (Estonia)

 Dzisiaj od rana nieśpiesznie odkrywamy uroki naszego kempingu. Trzeba przyznać, że wybraliśmy fajne miejsce. Dogodnie położony – między stolicą wyspy, miastem Kuressaare, a początkiem półwyspu Sõrve. Z nienajgorszą infrastrukturą kempingową – czyste sanitariaty (jest nawet nocnik dla dzieci😉), ogólnodostępna wyposażona kuchnia z minikuchnią dla dzieci, jadalnia, pralnia, „domek” grillowy, stoliki  i wiaty piknikowe, sauna. Wszystko na zadbanym zadrzewionym terenie z dwoma małymi stawikami (w tym z jednym z piaszczystą plażą i możliwością pływania).








Wczesnym popołudniem ruszamy zwiedzić miasto Kuressaare. Naszym głównym celem jest znajdujący się tam średniowieczny zamek, ale chcemy się też tam po prostu pokręcić. W końcu dzisiaj już nigdzie się nie spieszymy.




Miasteczko było bardzo przyjemne – nieduże, sporo zabytkowych budynków w historią sięgającą średniowiecza. Ale to zamek i otaczający go teren okazał się prawdziwą perełką.





wychodzi na to, że wyspa ;)




Zamek w Kuressaare.











i zamiana;)

Wewnątrz mieściło się najstarsze w Estonii (otwarte jeszcze w XIX wieku) muzeum historyczne. W zabytkowych zamkowych wnętrzach przedstawiono historię tych terenów i całej Estonii od czasów prehistorycznych do współczesnych. Sporą część przeznaczono na treści związane z czasami nowożytnymi, okupacją rosyjską i historią odzyskiwania niepodległości już w XX wieku.








Dzień 15 - sobota, 15.08.2020, Jurmała (Łotwa) – Saaremaa (Estonia)

 Dzisiaj znowu się rozdzielamy. Do Polski rusza druga przyczepa. A my próbujemy przedrzeć się jeszcze dalej na północ.


Generalnie chcielibyśmy dotrzeć do Estonii (znowu granica, ew. kontrola, kwarantanna itp.) na wyspę Saaremaa. Tylko że musimy w tym celu objechać calutką Zatokę Ryską, załapać się na prom na wyspę i dotrzeć prawie na jej koniec na kemping. No i po drodze wpaść do Rygi, bo mimo, że byliśmy „rzut kamieniem” od niej, to jakoś nam to wypadło z planów 😉

Plan B to fajny kemping na wschodnim brzegu zatoki, tuż przed granicą z Estonią.

Udało nam się całkiem sprawnie zebrać namiot i już koło południa byliśmy na starówce w Rydze. Nie było czasu na wielkie zwiedzanie, więc ograniczyliśmy się do niedługiego spaceru i lekkiego lunchu przed dalszą drogą.

Ryga.










Niecałe dwie godziny później znowu siedzieliśmy w aucie – 3 godziny do promu. Po drodze granica (ale tu nie spodziewamy się kłopotów – pewnie wygląda tak samo jak dwie poprzednie), trzy tykające bomby na pokładzie (na szczęście jedna szybko weszła w stan uśpienia😉) i droga, która na ostatnie 80 km na mapie zmienia kolor z żółtego na biały…

Los okazał się łaskawy i do portu wjechaliśmy 15 minut przed godziną odpłynięcia promu na Saaremeę. Zosia wielkodusznie przespała 2,5 godziny, chłopcy w spokoju przesłuchali kolejne audiobooki, a „biała” droga okazała się super dobrą równiutką szosą. A granica jeszcze bardziej pordzewiała niż litewsko-łotewska. Tylko ludzi jakby mniej, samochodów na drodze nie wiele. W sumie to zorientowaliśmy się, że dobre 2 godziny jechaliśmy przez las i poza paroma chatkami widzieliśmy jedynie drzewa…

 

Prom

 





Tuż przed godziną 20. docieramy na nasz kemping Tehumardi Camping.


Udało się. Jesteśmy na Saaremaa – u celu naszej wyprawy.

 Nasza dotychczasowa trasa