poniedziałek, 17 sierpnia 2020

Dzień 17 - poniedziałek, 17.08.2020, Kaali - Angla - Panga, Saaremaa (Estonia)

 Dzisiaj postanowiliśmy ruszyć na drugą część wyspy i zobaczyć kolejne najważniejsze punkty warte odwiedzenia.

Przejechawszy znowu przez miejscowość Kuressaare, po około pół godziny dotarliśmy do wsi Kaali, gdzie mieliśmy zobaczyć krater metereorytu. 


I faktycznie tuż za wsią był parking, a przy nim ponad 100 metrowy krater po uderzeniu meteorytu. Kształt, mimo upływu czasu, był bardzo wyraźny - dokładny okrąg, w środkowej części trochę wody (niby dumnie nazywane jeziorem, ale tego dnia była tam najwyżej większa kałuża) i wał z ziemi i skał dookoła.


Ciekawe było to, że meteoryt spadł w czasach, gdy Saaremaa była już zamieszka przez ludzi (spotkaliśmy się z bardzo różnymi datowaniami, ale najczęściej pojawia się data ok. 2000-500 rok p.n.e.). Miejsce to było objęte kultem co najmniej od epoki żelaza. Wiązało się też z nim wiele motywów w mitologii tutejszych ludów – np. w fińskiej legendzie o złym duchu, Louhi, który ukradł światło (ogień i słońce), i Ukko, bogu nieba, który nakazuje stworzyć nowe słońce z iskier. Podczas tworzenia nowego słońca trochę iskier spada na ziemię. Jedna miała spaść właśnie na Saaremeę. A ogromne pożary lasów, które wybuchły w wyniku upadku miały „oddać” ludziom również ogień, drugie źródło światła.

Krater w dawnych przekazach był również nazywany „miejscem, gdzie upadło martwe słońce” lub „grobem słońca”.

 





Kolejnym punktem naszej dzisiejszej wycieczki było wzgórze wiatraków w Angla. Niegdyś, ze względu na korzystne warunki „wiatrowe”, było tam dużo wiatraków. Do dnia dzisiejszego pozostało pięć i na miejscu zostało stworzone muzeum rolnicze i skansen z małą restauracją z regionalnym jedzeniem (dobrym!).
















Po drodze do następnego punktu zatrzymaliśmy się na moment przy parku linowym w Leisi. Ciekawe miejsce. Park jest ogólnodostępny i bezpłatny. Idzie się bez żadnych zabezpieczeń wybraną przez siebie ścieżką.




Chłopcy nieźle się wybawili. My również spróbowaliśmy swoich sił i mamy sporo kompromitujących filmików, których nie będziemy chyba szeroko udostępniać😉 Zostaną na specjalne okazje 😉

Po niecałych 30 minutach dotarliśmy na klif Panga. Najwyższy nadmorski klif w tej części Estonii, wznoszący się na ponad 20 metrów. Z klifu rozpościerał się wspaniały widok na morze, w oddali widać było sąsiednią wyspę Hiiumaa.








Po krótkim spacerze wróciliśmy na kemping.

Oto trasa naszej dzisiejszej wycieczki. Ciekawe, że wybraliśmy chyba trasę żelaznych punktów turystycznych, bo w kolejnych punktach widzieliśmy te same samochody i te same osoby, które również nim podążały. Zdaję się, że w Kuressaare można załapać się na autokarową „objazdówkę” tym samym szlakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz